STRESZCZENIE
Akcja utworu rozgrywa się u wybrzeży Kuby w ciągu czterech dni września – miesiąca huraganów, „w którym przychodzą wielkie ryby”. Opowiadanie to ma bardzo prostą fabułę.
„Jest nią historia starego rybaka mieszkającego na wschodnim wybrzeżu Kuby i łowiącego ryby w Golfsztromie. Stary rybak nie złowił od dawna żadnej ryby, mija właśnie osiemdziesiąty czwarty dzień jego niepowodzeń, gdy wypływa ponownie na połów. Tym razem postanawia jednak wypłynąć daleko poza zwyczajowo przyjętą przez miejscowych linię przybrzeżnych wód, postanawia popróbować szczęścia w niebezpiecznym oddaleniu od ludzi i od ich spraw. Tam poszukuje swego celu – wielkiej ryby.”
(„Ernest Hemingway”, Maciej Szybist)
„przecież jednak się rozkurczy…musi się rozkurczyć! To jest niegodne, żeby była drętwa!”
Pełen determinacji rezygnuje również ze snu, opasany liną, na końcu której jest ryba. Czuwa noc i dzień.
W czasie wyprawy bardzo brakuje mu chłopca – jego pomocnika, któremu rodzice zabronili pływać z Santiago, gdyż ten wraca z połowów z pustymi rękami. Brakuje mu również radia, niestety go na nie nie stać, a także wiadomości o jego ukochanym baseballu. Myśl o jego idolu – baseballiście Di Maggio dodaje mu sił w walce. Przez cały czas starzec prowadzi dialog ze sobą, wypowiada różne myśli, snuje refleksje, którymi krzepi swój umysł i serce. Wbrew siłom przyrody mówi z całym przekonaniem:
”przecież go zabiję. W całej wielkości i chwale (…) pokażę mu, co potrafi człowiek i co człowiek może wytrzymać.”
Dla dodania sobie pewności i wiary wspomina spektakularne zwycięstwo nad najsilniejszym w Casablance Murzynem. Stoczyli oni kiedyś walkę na rękę trwającą kilkanaście godzin, kiedy już żądano uznania remisu „Stary zebrał wszystkie siły i przegiął rękę Murzyna w dół”, odnosząc zwycięstwo. Pokonał go nie tyle silą mięśni, co siłą woli.
„Doszedł do wniosku, że może pokonać każdego, jeżeli dostatecznie się uprze…”
Teraz podobną walkę toczy na morzu. Nie walczy jedynie z rybą, ale także z własnymi słabościami, starością i prześladującym go pechem. Walczy z żywiołem, własną ułomną fizycznością, przezwycięża własne zmęczenie, czyni wszystko by przetrwać i zachować honor. Narzuca sobie pewien rygor, jest wewnętrznie zdyscyplinowany, każdy ruch podporządkowuje kontroli nad rybą.
Podczas kilkudziesięciu godzin walki nie ma chwili zwątpienia, nie pada z jego ust słowo skargi. Mimo iż ręce krwawią i męczy go dokuczliwy ból oraz zawroty głowy, powtarza sobie „…potrafię wytrzymać. Musisz wytrzymać. Nawet nie ma o czym gadać. Bądź spokojny i silny, mój stary”. Mobilizuje swoje ciało do nadludzkiego wysiłku: „Ciągnijcie, ręce, wytrzymajcie nogi. Wytrwaj głowo. Nigdy mnie nie zawiodłaś”. Nie użala się nad sobą i swoim losem, żal mu jedynie ryby.
Wszystkie słowa wypowiadane przez Santiago, mają nie tylko dodać otuchy, są również pełne optymizmu i nadziei wbrew nadziei. „Głupio jest nie mieć nadziei” – powtarza.
Jednak po zabiciu ryby nie kończy się jego walka. Ucieszony sukcesem przeliczał już zyski, tymczasem morze nie poddało się tak łatwo. W powrotnej, dalekiej drodze do domu pojawiają się rekiny zjadające stopniowo marlina. Stary walczy z nimi najpierw harpunem, a po jego stracie nożem i rumplem. Wyrzuca sobie, że nie zaopatrzył się w lepszą broń, że mimo ogromnego doświadczenia nie przewidział takiej sytuacji. Mimo iż stoi na z góry przegranej pozycji walczy do końca, nawet wówczas gdy z marlina pozostaje tylko szkielet, a on z wycieńczenia czuje już smak krwi w ustach. Po zabiciu rekina wypowiada znamienne słowa:
„ Człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.”
Od momentu wypłynięcia na połów do powrotu potwierdza te słowa czynem i postawą. Przy życiu trzyma go hart ducha i siła woli, mówi: „Będę z nimi walczył, dopóki nie skonam”.
Do portu wpływa z nagim kręgosłupem i „ciemną masą łba” marlina. Jest wyczerpany jak nigdy dotąd, jednakże już następnego dnia planuje ponowną wyprawę na morze. Swą heroiczną walką z rybą, a następnie z rekinami Santiago zyskuje sobie szacunek u miejscowych rybaków, którzy wcześniej szydzili ze starego. Nikt nigdy nie złowił tak wielkiego marlina, w dodatku w pojedynkę.
PLAN WYDARZEŃ
2. Wspomnienie klęsk w połowach przez kolejne osiemdziesiąt cztery dni.
3. Odejście Manolina po czterdziestym dniu bez sukcesu.
4. Wspomnienia spotkań z chłopcem i jego pomocy.
5. Bieda starego Santiago.
6. Rozmowy Santiago z chłopcem o baseballu.
7. Wyprawa Santiago na morze osiemdziesiątego piątego dnia.
8. Założenie przynęt przez Santiago.
9. Połkniecie przynęty przez wielkiego marlina.
10. Walka z rybą od południa do wieczora.
11. Oddalenie łodzi Santiago od brzegu.
12. Całonocne utrzymywanie ryby na linie.
13. Współczucie Santiago dla ryby.
14. Skurcz dłoni rybaka.
15. Dalsze holowanie łodzi przez rybę.
16. Wypłynięcie na powierzchnię marlina.
17. Pragnienie udowodnienia sobie i rybie siły człowieka.
18. Wspomnienie walki Santiago z Murzynem z młodości.
19. Posilenie się delfinem.
20. Mordercza nocna walka z rybą.
21. Zabicie ryby strzałem z harpunu.
22. Powrót w stronę portu ze zdobyczą.
23. Atak pierwszego rekina.
24. Zabicie kolejnych dwóch rekinów wykradających zdobycz.
25. Ponawiające się ataki drapieżnych ryb.
26. Zjedzenie marlina przez stado rekinów.
27. Powrót Santiago nocą do domu.
28. Podziw rybaków nad długością szkieletu marlina.
29. Rozpacz Manolina.
30. Obietnica Manolina wspólnych połowów z Santiago.
CHARAKTERYSTYKA BOHATERÓW
Jego największym przyjacielem był chłopiec – jego pomocnik. To on nauczył go wszystkiego, co chłopiec umiał, z nim prowadził dyskusje na temat baseballu i to jego najbardziej brakowało staremu podczas samotnych dni na morzu. Stary bardzo kochał chłopca.
Podczas wyprawy stary rozmawiał ze sobą, gdyż brakowało mu rozmów z chłopcem, brakowało mu również radia i wieści o baseballu. Stary wyrzucał sobie, że źle przygotował się do wyprawy, że nie przewidział pewnych zdarzeń , mimo to obiecał sobie, że się nie podda. Santiago lubił zastanawiać się nad tym wszystkim co go dotyczyło, myślał więc o grzechu, naturze i o szczęściu. Zastanawiał się czy zabicie marlina jest grzechem, ale przecież „wszystko w jakiś sposób zabija wszystko inne”, a „jeżeli kochasz go nie jest grzechem go zabić”. Według Santiago największym grzechem jest brak nadziei.
CZAS I MIEJSCE AKCJI
Rytm dnia wyznaczają rybakowi czynności związane z połowem ryb. Rano budził się przed świtem, przygotowywał łódź do wypłynięcia, a następnie wypływał w morze. Wracał po południu, sprzątał łódź, a jeśli połów był udany sprzedawał złowione ryby. W czasie wolnym słuchał radia, czytał gazety, czasem chodził na piwo z Manolinem. O perspektywie czasowej świadczy także wspomnienie, że przez osiemdziesiąt cztery dni Santiago, mimo prób, nie złapał żadnej ryby.
Opowiadanie toczy się na wybrzeżach Kuby w pobliżu Hawany (światła miasta pozwalają orientować się Santiago na morzu), a także na morzu. Poznajemy wnętrze chaty rybaka, która świadczy o ubóstwie Santiago, przystań, a także nadmorską kawiarnię, zwaną Tarasem. Najważniejszą przestrzenią jest w opowiadaniu ocean, który jako żywioł jest potężny, od niego zależy powodzenie, bądź niepowodzenie w życiu rybaków. Woda zmienia kolor od błękitnej, poprzez zieloną, aż do odcieni fioletu pod wieczór. Santiago, pracując przez wiele lat jako rybak, doskonale orientuje się na morzu i nawet nie widząc brzegu wie, dokąd płynie.
LOSY SANTIAGO
Holowanie było niezwykle wyczerpujące dla bohatera. Jego stare dłonie obficie krwawiły od tarcia linki, a w dodatku nękały go skurcze. Nagle, po kilku godzinach zmagań, marlin wyskoczył w górę i ukazał się rybakowi w pełnej okazałości. Santiago z przerażeniem i zachwytem zorientował się, że ma do czynienia z rybą większą niż jego łódka.
Osamotniony Santiago poszukiwał motywacji do stoczenia morderczego pojedynku z wielką rybą. Początkowo zwrócił się z prośbą o pomoc do Boga, lecz nie był człowiekiem zbyt religijnym. Następnie pomyślał o swoim wielkim idolu – Joe DiMaggio, baseballiście drużyny Jankesów z Nowego Jorku. Jednak najlepszą motywację odnalazł w swej pamięci. Przypomniał sobie, jak za czasów świetności, gdy był jeszcze młodym marynarzem, pokonał w siłowaniu na rękę wielkiego Murzyna w barze w Casablance. Ich pojedynek trwał kilkanaście godzin, lecz ostatecznie to Santiago został czempionem, chociaż nikt się tego nie spodziewał.
Santiago był niezwykle doświadczonym rybakiem i silnym człowiekiem, co udowodnił czytelnikowi, kiedy holując marlina przez cały dzień, udało mu się przespać bez wypuszczenia linki z rąk. Obudził go kolejny wyskok ryby nad powierzchnię wody. Starzec zdawał sobie sprawę, że wkrótce rozpocznie się między nimi ostateczna rozgrywka.
Morderczy pojedynek zakończył się wielkim triumfem Santiago. Wykorzystując nie tyle siłę fizyczną, co doświadczenie, spryt i intelekt starzec zadał marlinowi zabójczy cios harpunem. Niestety ryba była zbyt wielka, by wciągnąć ją na pokład łodzi i rybak był zmuszony przymocować ją do jednej z burt.
Po niemal trzech dniach morderczego wysiłku na morzu, Santiago przybił nocą do portu. Zanim położył się w swoim łóżku musiał przejeść długą drogę od przystani do domu, podczas której niosąc na zmęczonych ramionach żagiel kilkakrotnie się przewracał. Zdruzgotany wreszcie zaznał spokoju i wypoczynku na łóżku zrobionym ze sprężyn i gazet.
Dopiero następnego dnia chłopiec uświadomił mu, że wcale nie poniósł porażki, lecz udowodnił, iż jest najlepszym rybakiem w wiosce. Żaden z lokalnych mężczyzn nie podjąłby się nawet walki z tak wielkim przeciwnikiem, a już na pewno nikt by jej nie wygrał. Santiago zrozumiał, że mimo wszystko pokonał swój pech, a przede wszystkim swoje słabości.
CYTATY
O Santiago:
Był starym człowiekiem, który łowił ryby w Golfstromie pływając samotnie łodzią i oto już od osiemdziesięciu czterech dni nie schwytał ani jednej.
Wszystko w nim było stare prócz oczu, które miały tę samą barwę co morze i były wesołe i niezłomne.
Nie śniły mu się już burze ani kobiety, ani wielkie wydarzenia, ogromne ryby, bójki czy mocowania, ani też własna żona. Teraz śnił już tylko o różnych miejscach i o lwach na plaży. W zmroku igrały jak młode koty, a on je kochał, podobnie jak kochał chłopca. Chłopiec nie śnił mu się nigdy.
Jest wielu dobrych rybaków i kilku wspaniałych. Ale nie ma takiego jak ty.
Byle kto potrafi być rybakiem w maju.
Teraz trzeba się skupić tylko na jednym. Na tym, do czego się urodziłem.
Przeznaczenie Santiago:
Santiago i przyroda:
Żal mu było ptaków, a zwłaszcza małych, delikatnych, ciemnych rybitw, które wciąż latały, rozglądając się za czymś i prawie nigdy nic nie znajdując. Pomyślał: „Ptaki mają cięższe życie niż my, z wyjątkiem drapieżników i tych dużych, silnych. Dlaczego stworzono ptaki tak kruche i wątłe jak te jaskółki morskie, jeżeli ocean potrafi być tak okrutny? Jest dobry i bardzo piękny. Ale umie też być okrutny, a przychodzi to nagle, i takie ptaki, co latają muskając wodę i polując, i mają słabe, smutne głosy, są za delikatne na morze.
Obłoki piętrzyły się w oczekiwaniu pasatu; spojrzał przed siebie i dostrzegł stado dzikich kaczek, które zarysowało się nad wodą na tle nieba, potem się zgubiło i ukazało znowu - i wiedział już, że nikt nie jest nigdy samotny na morzu.
Człowiek nigdy nie zgubi się na morzu (…).
Santiago kontra marlin:
Nie może wiedzieć, że ma przeciwko sobie tylko jednego człowieka, ani że ten człowiek jest stary. Ale cóż to za ogromna sztuka i ileż przyniesie na targu, jeżeli mięso jest dobre! Wziął przynętę, jak na samca przystało, i ciągnie jak samiec, a walczy bez popłochu. Ciekawe, czy ma jakieś plany, czy też to taki sam straceniec jak ja?
Marlin jest także moim przyjacielem - powiedział na głos. - Jeszczem nie widział ani nie słyszał o takiej rybie. Mimo to muszę go zabić. Cieszę się, że nie musimy próbować zabijać gwiazd.
Na jego miejscu zebrałbym teraz wszystkie siły i gnał, póki się coś nie urwie. Ale, Bogu dzięki, ryby nie są tak mądre jak ci, co je zabijają, chociaż są szlachetniejsze i zręczniejsze.
Rybo, i tak będziesz musiała umrzeć. Czyż musisz zabić i mnie?
Nie zabiłeś tego marlina tylko po to, żeby wyżyć i sprzedać go na mięso - myślał. - Zabiłeś go z dumy i dlatego, że jesteś rybakiem. Kochałeś go, kiedy żył, i kochałeś go potem. Jeżeli go kochasz, nie jest grzechem go zabić. Czy też jest jeszcze większym?
- On cię nie pobił. Ten marlin.
- Nie. Prawda. To było dopiero później.
Santiago i jego idol:
Ale muszę ufać i być godnym wielkiego Di Maggio, który wszystko robi doskonale, chociaż ma bóle pięty od ostrogi kostnej. Co to jest taka ostroga? - zapytał sam siebie.
Ale myślę, że wielki Di Maggio byłby dziś ze mnie dumny.
Santiago o człowieku:
Co by to było, gdyby człowiek musiał co dzień próbować zabić księżyc? Księżyc ucieka. A gdyby tak co dzień trzeba było zabijać słońce? W czepku się rodziliśmy.
(…) człowiek nie jest stworzony do klęski - powiedział. - Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz